Toshi Kusumi vol. 2

Ocknął się, dopiero gdy kierowca depnął hamulec tak mocno, że stojąca obok starsza kobiecina poleciała na niego, nie mogąc utrzymać równowagi.

— Przepraszam syneczku — wyszeptała przez spierzchnięte wargi — lata już nie te, a na nowe serwo nie mam dość kasy.

Pomógł jej odzyskać równowagę. Nie uśmiechał się, nie odzywał. Starał się nawet unikać spojrzenia twarzą w twarz. Nie chciał z nikim nawiązywać relacji. Zbyt wiele zainwestował w anonimowość w tej dzielnicy, by teraz rozprawiać ze starowinkami o trudach ich życia w Watson. Mimo wszystko przez chwilę zatrzymał na niej wzrok, próbując zgadnąć, kim była. Dożyć tak sędziwego wieku w tym zniszczonym mieście, to było imponujące…

— Tak, tak, wszystkich nas to czeka — odezwała się niespodziewanie, wyłapując jego zainteresowanie. — Kiedyś też dożyjesz moich lat i nie będziesz już tak sprawny…

— Z pewnością nie — pomyślał, ale tylko odwrócił wzrok, ponownie nie obdarzając jej ani słowem. — Nie dożyję, a jeśli jednak to będzie znaczyło, że stać mnie na dowolne serwo, jakie będą wtedy produkowali. — Przecisnął się do drzwi, by nie prowokować jej dalszych prób rozmowy.

Na ekranach informacyjnych nazwa jego przystanku nadal była o trzy pozycje przed aktualną. W sumie jednak od głównej i tak miał dobrze ponad kwadrans spaceru, mógł pójść stąd, nadłożyć nieco, ale przy okazji rozejrzeć się po dzielnicy. Dawno tego nie robił, a zmieniała się w takim tempie, że czasem nawet jego zaskakiwał labirynt przejść i kładek omijających niekończące się ogrodzenia placów budów. Wcisnął przycisk na żądanie…